DZIEŃ 6

Wcześnie rano przyszedł do mnie Pan Szef. Zadał kilka pytań:
PS - PAN SZEF
J - JA

PS: Jak się Pani czuje?
J: ... Zadżumiona nie odpowiadam
PS: Źle się Pani czuje?
J: Tak. Mówię cicho.
PS: Ciężko Pani oddychać?
J: Tak. Mówię cicho.
PS: Dobrze zobaczymy co będzie dalej.
Wychodzi.
A w głowie.. Co ja powiedziałam. Przecież jest w porządku. Chyba nie to miałam powiedzieć. Przecież źle nie jest. Rano wszyscy się słabo czują. Hmmm.. Faktycznie zobaczymy co będzie dalej. Krótko się zastanawiam i wstaję, zjadam banana, pije nutridrink i idę się umyć.
Po śniadaniu przychodzą lekarki do mojej sąsiadki i okazuje się, że wychodzi. A w mojej głowie:
<Cieszę się, że wychodzi. Tylko szkoda. Z kim będę mieć takie rozmowy intelektualne w szpitalu? Ale tutaj nie chodzi o mnie tylko o nią. Fantastycznie, że się cieszy. Dobrze będzie.>. Po tych myślach: <teraz czas na końcówkę marketingu dot. wyciągnięcia rurek i szwów z mojej szyi. Przecież to dzisiaj. Zaraz po ostatnim zabiegu. No tak. Czas przypomnieć lekarzom i pielęgniarkom o znieczuleniu>.
Kogo spotykam, czyli pielęgniarki, które przychodzą do sali oraz "znajomi lekarze" to wszystkich informuję, że dzisiaj następuje wyciągnięcie rurek po ostatnim zabiegu. Na szczęście pamiętają i wiedzą, aby podać znieczulenie. Począwszy od mojego lekarza prowadzącego poprzez  pielęgniarki, które są w pracy! W sumie to jeszcze chwila. Przecież zabieg dopiero o 15:30.
Na szczęście od południa był Misiek u mnie. Koleżanka z sali wyszła już do domku i przyjechał Misiek. Lepiej być nie mogło. 
Przed samym zabiegiem, około 15:15 wyszliśmy z Miśkiem na korytarz, aby przypomnieć o zabiegu. Zobaczył to Pan vice Szef i powiedział, że pamięta o znieczuleniu. Zaraz da zlecenie. Uśmiechnęłam się, ale powiedziałam, że jeszcze musi być zabieg. Właśnie wyszłam, abyśmy się nie spóźniły na Hematologię. Za chwilkę przyszła Pani pielęgniarka i pojechałyśmy na zabieg.
Pierwszy raz sam zabieg przespałam. Znów maszyna zapiszczała, więc zapytałam Pana dr: co się dzieje?. Pan dr ze stoickim spokojem powiedział: Nic, proszę dalej spać. I faktycznie usnęłam i nie było już żadnych dźwięków. W sumie nie słyszałam!
Po zabiegu Pan dr się miło ze mną pożegnał, pożyczył zdrowia i poszedł. Przyjechała Pani pielęgniarka i pojechałyśmy na Neurologię.
W sali była nowa pacjentka nazwijmy ją Pani Wszystko Wiedząca. Pozostawmy to jednak bez komentarza!
Jak zwykle po zabiegu pobranie krwi i tyle. Czekam na znieczulenie i wyjęcie rurek. Po kolacji wyszliśmy z Miśkiem, aby się przejść. Zobaczyła to Pani pielęgniarka i zaprosiła do zabiegowego. Należy wspomnieć, że ta Pani jest chyba pielęgniarką o specjalizacji anestezjologa, a przynajmniej zna się bardzo dobrze na rzeczy. Z Miśkiem poszliśmy do zabiegowego, myśląc że to pewnie po znieczulenie. A w sali zabiegowej czeka na mnie Pan i Pani pielęgniarze. Proszą, abym położyła się na łóżku. Bez żadnych obaw kładę się jak proszą. Nagle Pani coś szepcze Panu na ucho. Pan mówi, że będzie dotykał mnie po szyi zimnym przedmiotem. Coś ciągnie na mojej szyi, ale delikatnie. Mówi:
P1 - Pan Pielęgniarz
P2 - Pani Pielęgniarka
J - JA

P1: Już po pierwszym szwie
J: Hmmm?
P1: Już po drugim szwie
J: Hmmm??
P1: Teraz rurki...
Już nie pamiętam o znieczuleniu. Mocno chwytam się barierki przy łóżku. Teraz się zacznie - myślę sobie
P1: Już po wszystkim. Bardzo proszę o podanie jeszcze kilku dodatkowych opatrunków. Ten co założyłem muszę jeszcze wzmocnić.
Jeszcze został wenflon tętniczy. 
P2: Daj zrobię.
Normalnie cała procedura wyciągnięcia szwów, wyjęcia rurek, wenflonu, zatamowania krwi trwało może 5 minut. I powiem jedno: NIC NIE BOLAŁO!
Państwo zrobili to bardzo sprawnie. Normalnie pełny profesjonalizm. 
Po wyciągnięciu tego wszystkiego przyznałam praktycznie każdemu kogo napotkałam z personelu, że mieli rację. NIE BOLAŁO!
Uspokojona i wyciszona w końcu mogłam się spokojnie położyć i poczekać do dnia następnego. Przecież wtedy wyjdę do domu.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

SPASTYCZNOŚĆ CD

JEDZENIE

WITAMINA D3