Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2017

TELEFON

Dzisiejszy telefon od lekarza prowadzącego, uświadomił mnie, że to już minęły 3 tygodnie od kiedy jestem po zabiegu. Jedynie na co narzekam, to te nieszczęsne oczy. Efekt jest taki jakby cały czas ktoś odbijał w lustrze światło, które jest skierowane na moje oczy. Jednym słowem światłowstręt. Tylko niestety ten efekt jest zarówno przy świetle naturalnym jak również sztucznym. Dobra, nie dam się. Cierpliwa jestem nadal! Wróćmy jednak do rozmowy telefonicznej. Za 1,5 tygodnia będę mieć rezonans podsumowujący mój obecny stan chorobowy. Zobaczymy! Na oczy dostałam zalecenie, abym wzięła witaminy z grupy B. Tiaaa jakbym nie wiedziała! Dobrze, że moje "pomysły" są poparte doświadczoną wiedzą lekarską. Trzeba to przemyśleć!

KURKUMA C.D.

Tak, wiem znów wpis o kurkumie. Jednak należy zaznaczyć, iż ta fantastyczna przyprawa jest niczym lekarz i należy jej się szacunek. A już tłumaczę dlaczego. Otóż, kilka dni temu pisałam, że źle się czuję, cały czas śpię i mam bardzo duże zawroty głowy. Lekarze wspomnieli, że to może być wynikiem zabiegu, ponieważ efektem ubocznym najczęściej jest odwodnienie lub anemia. Oczywiście nie czekając zaczęłam pić wodę moją ukochaną Słotwinkę oraz barszcz czerwony. Jednak nie powiedziałam o jeszcze jednej rzeczy. O KURKUMIE. Od tygodnia piję na czczo jedną płaską łyżeczkę kurkumy rozpuszczoną w niewielkiej ilości zwykłej wody, zimnej wody. Tak, aby powstał jeden łyk. Sama kurkuma nie jest zła, ale jej zapach może niektórych zniechęcić stąd niewielka ilość wody, aby szybko połknąć. Mnie osobiści smakuje ta mikstura bardzo. Efekty: Ja - brak zawrotów głowy, jestem mocniejsza (teraz jest 5-7 w skali do 10, gdzie 10 to super a 1 to bardzo źle; a przed zabiegiem było 2-5, gdzie przeważni...

KRÓTKI WPIS

Już minęło 2,5 tygodnia po zabiegu. Mogę powiedzieć, że na pewno jestem silniejsza. Gdyby nie te oczy to jest dużo lepiej. W głowie przestało się kręcić, mogę chodzić spokojnie, już tak często się nie chwieje. Jednym słowem jest LEPIEJ! Fakt, że chciałabym, aby było tak jak przed 2012, kiedy w ogóle choroby nie było po mnie widać. Zresztą bardzo mocno się   z niej  naśmiewałam. Teraz zaczęłam ją traktować bardziej po partnersku. Choć... Jednak narzekać nie mogę. Jeszcze chwilkę cierpliwości, oczy będą już w porządku i znów będę mogła jeździć autem i pozostałe czynności. Już nie mogę się tego doczekać.

BADANIA KRWI

Niestety nie widzę zbyt poprawnie, stąd ostatnio moje wpisy nie są regularne. Dzisiaj zrobiłam badania krwi, tzn. morfologię i elektrolity. Wyszło co następuje: Morfologia krwi jest w normie i elektrolity też. Jednak barszcz czerwony i duża ilość wody wysoko zmineralizowanej Słotwinki wykonały dobrą pracę.BRAWO! Został jeszcze ten nieszczęsny wzrok i słabe samopoczucie.  I tutaj to ja muszę sobie dać troszkę czasu. Przecież wymieniali mi osocze. Jednym słowem babrali w mojej krwi, więc to musi troszkę czasu upłynąć. Nawet maszyny muszą czasem odpocząć. Dlatego po głębszym zastanowieniu dałam sobie czas do piątku i zbieram się do dalszej walki. Nie ma, że boli. Życie!

ANEMIA?

Dostałam w weekend informację od moich lekarzy, iż moje słabe samopoczucie może być spowodowane niską zawartością elektrolitów sodu, potasu itp lub anemią. To są niestety skutki uboczne zabiegu plazmaferezy. Prosili, abym zrobiła badania laboratoryjne.  Jednak nie czekając, od soboty piję barszcz czerwony i jem buraki. Mam delikatne wrażenie, że mniej się w głowie kręci. Zobaczymy jak będzie dalej ....

TYDZIEŃ PO

Już jest tydzień po, a mnie dalej kręci się w głowie. Widzę nienaturalnie. Dobrze, że znam klawiaturę dość mocno to przynajmniej mogę pisać. Praktycznie cały czas podsypiam. O co chodzi?! Piszę do moich lekarzy. I co? Brak odpowiedzi. No tak... w sumie jest długi weekend. Lekarz też człowiek!  Ale zrobiłam dzisiaj test chodzenia na palcach oraz na piętach. Wyszedł pozytywnie!  Nie mogłam w to uwierzyć. Na palcach to już od 4 lat nie chodziłam. Byle to kręcenie w głowie przeszło i wzrok się wyostrzył. Zobaczymy jak będzie dalej...

DZIEŃ 7

Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Wprawdzie nikt tego do mnie nie powiedział oficjalnie, ale na pewno wychodzę - myślę sobie. Przecież dobrze się czuję, tzn jak po zabiegu, ale źle nie jest. Na pewno szybko wrócę do normalności, a jeszcze szybciej w domu, niż w szpitalu. Stąd wszystkie gadżety włożyłam do plecaka i przygotowana, czekam na obchód. Nadszedł obchód. Pierwszy wchodzi Pan Szef. Za nim Pani Oddziałowa, Pani dr K. i pozostali lekarze. Główni lekarze zbliżają się do mojego łóżka, więc z pozycji półleżącej siadam po turecku na łóżku. Najbardziej komfortowa dla mnie pozycja. Wywiązuje się rozmowa: PS - PAN SZEF dr K - DR K. J - JA PS: Jak się Pani czuje? J: W porządku PS: Przecież we wtorek rano była Pani słaba. Źle się Pani czuła. J: Ale dzisiaj czuję się już dobrze Komentarz Pana Szefa: PS: To zostawimy Panią do czwartku i poobserwujemy. Moja reakcja. Siedząc zgarbiona nagle prostuje kręgosłup. Ściskam mocno piąstki niczym 5-letnie dziecko. Na twarzy zmi...

DZIEŃ 6

Wcześnie rano przyszedł do mnie Pan Szef. Zadał kilka pytań: PS - PAN SZEF J - JA PS: Jak się Pani czuje? J: ... Zadżumiona nie odpowiadam PS: Źle się Pani czuje? J: Tak. Mówię cicho. PS: Ciężko Pani oddychać? J: Tak. Mówię cicho. PS: Dobrze zobaczymy co będzie dalej. Wychodzi. A w głowie.. Co ja powiedziałam. Przecież jest w porządku. Chyba nie to miałam powiedzieć. Przecież źle nie jest. Rano wszyscy się słabo czują. Hmmm.. Faktycznie zobaczymy co będzie dalej. Krótko się zastanawiam i wstaję, zjadam banana, pije nutridrink i idę się umyć. Po śniadaniu przychodzą lekarki do mojej sąsiadki i okazuje się, że wychodzi. A w mojej głowie: <Cieszę się, że wychodzi. Tylko szkoda. Z kim będę mieć takie rozmowy intelektualne w szpitalu? Ale tutaj nie chodzi o mnie tylko o nią. Fantastycznie, że się cieszy. Dobrze będzie.>. Po tych myślach: <teraz czas na końcówkę marketingu dot. wyciągnięcia rurek i szwów z mojej szyi. Przecież to dzisiaj. Zaraz po ostatn...

DZIEŃ 5

Rano przy śniadaniu znów otrzymałam potas. Pytając pielęgniarki dlaczego taką dużą wartość potasu mam przyjąć, otrzymałam informację: proszę pytać lekarza.  Na szczęście za kilkanaście minut  przyszedł  lekarz.  Przeprowadziliśmy krótką rozmowę. Oczywiście nie omieszkałam zapytać o ten potas. Nie ukrywam trochę mnie to zaniepokoiło. Nie żebym z tym żyć nie mogła. Zwłaszcza, że po potasie zawsze czuję się lepiej, ale trochę tego mi podają. Odpowiedź lekarza była krótka i zwięzła: J - JA  LP - Lekarza prowadzący LP: Badania wykazały niski poziom potasu. Dla bezpieczeństwa podajemy, aby poziom nie zmalał jeszcze bardziej J: Ok. A pozostałe wyniki jak wyszły? LP: Wszystko jest w normie. Jedynie proszę o wzięcie magnezu. Jest on w normie, ale bardzo proszę wziąć. J: Ok.  LP: Dzisiaj będzie obchód za chwilkę J: Ok. A w myśli: Po co dostałam taką informację? Abym znów nie wypaliła z jakimś tekstem? Jeśli mam się przygotować to pow...

DZIEŃ 4

Niedziela! Jak to w niedzielę błogo i spokojnie. Rano przyszedł mój lekarz prowadzący, aby mnie obudzić. Z uwagi na fakt, iż nie spałam to tylko chwilkę porozmawialiśmy o moim samopoczuciu oraz o plazmaferezie, która ma się odbyć tego dnia. Faktycznie tym razem pielęgniarki przybyły wcześniej. Już o 7:20 byłyśmy na hematologii ku nieukrywanej radości lekarza hematologii. Zabieg przebieg standardowo bez żadnych zaburzeń. Przepytałam tylko lekarza ile jeszcze tych zabiegów będzie i o której odbędzie się następnego dnia. Odpowiedział, że zabieg będzie miał miejsce o 15:30 i jeszcze odbędą się dwa takie zabiegi. To na pewno do wtorku będę mieć zabiegi. Wtedy mina mi zbladła, ponieważ jednak myślałam, że będzie ich maksymalnie 4. I we wtorek to wyjdę ze szpitala. A tutaj jednak 5. No cóż, jeśli to ma pomóc to cierpliwie poczekam. Po zabiegu, pobranie krwi i spokojnie przeleżałam prawie całą niedzielę. Po południu przyszła do mnie pielęgniarka i wpięła kroplówkę z podwó...

DZIEŃ 3

W nocy nic się nie działo oprócz tego, że było mi zimno. Na szczęście miałam koce!  Nie ukrywam Pan doktor neurolog i pielęgniarka do mnie zaglądali, ale było wszystko under control! Rano przyszła pielęgniarka, aby mnie obudzić. Jednak generalnie nie spałam. W sumie u mnie to norma. Szpital = brak snu! O 7:40 pojechałam na zaplanowany zabieg. Na hematologii już na mnie czekali, zwłaszcza, że się 10 minut spóźniliśmy. W tym miejscu należy dodać, iż Pan dr Hematolog jest absolutnie punktualny! Dla niego każda minuta to jest życie! Jeszcze Paniom pielęgniarkom się zerwało, że nie miałam ze sobą poduszki. Po wysłuchaniu wszystkich żali dotyczących spóźnienia i braku poduszki zaczęliśmy zabieg. Zabieg jak zabieg minął bardzo spokojnie. Oczywiście Pan doktor pytał się mnie czy wszystko jest w porządku. U mnie cała procedura przechodziła w jak najlepszym porządku tylko było mi zimno. Na szczęście miałam koce i bluzę polarową. Po zakończonym zabiegu pojechałam z paniami pielęgnia...

DZIEŃ 2

Wszystko zaczęło się bardzo spokojnie. Rano przyszedł do mnie lekarz. Przeprowadził ze mną wywiad. W sumie to była tylko formalność, ponieważ lekarz mnie zna. Od pięciu lat jestem ich "próbką" farmakologiczną. Dla wyjaśnienia co miesiąc widzimy się w przychodni a czasami dodatkowo w szpitalu, gdzie podawany miałam lek (na początku interferon a później przeciwciało monoklonalne). Generalnie badanie kliniczne, w którym brałam udział, prowadzi 4 lekarzy. Dlatego też część lekarzy z oddziału znam. A przynajmniej ich widziałam. Wróćmy jednak do dnia drugiego. Po wywiadzie dowiedziałam się, że będzie obchód za parę godzin. Parę czyli dwie, tak sobie pomyślałam. Faktycznie po 2 godzinach nadszedł czas na obchód. Przyszła do mnie cała ekipa chyba z 20 lekarzy oraz pani pielęgniarka oddziałowa. Główny Szef oddziału prowadzi ze mną rozmowę. Rozpoczął od słów.  PS - PAN SZEF J - JA PS: A to Pani. Tutaj należy przypomnieć jak leżałam, na tym oddziale jakieś 3-4 lata...

DZIEŃ 1

Pierwszego dnia pobytu w szpitalu w sumie nic mistycznego się nie wydarzyło.  Zaczęło się rano od szybkich ruchów i ponaglania Miśka w domu, abyśmy choć raz się nie spóźnili. Należy zaznaczyć, iż jako wytrawny z 10-letnim doświadczeniem konsultant spóźniam się zawsze.  Na szczęście się udało i mogę spokojnie powiedzieć, iż chyba pierwszy raz się nie spóźniliśmy.  Szybka rejestracja w szpitalu i otrzymałam "pokój" dwu-osobowy z łazienką, ale byłam w nim sama.  Dla mnie ta wersja była najbardziej komfortowa. Pani pielęgniarka szybko ze mną przeprowadziła wywiad i powiedziała, że później przyjdzie lekarz. To spokojnie czekałam na lekarza, ale nikt nie przyszedł. Misiek pojechał do domu i tyle. Po pól godziny dzwonię do Miśka i informuję, że się nudzę. Rozmowa: J-JA M-Misiek J: Misiek nudzę się. Przywieź mi proszę laptopa. Sprawdzę czy wszystko gra i czy jest w porządku. M: Przecież celowo nie wzięłaś komputera. Jesteś uzależniono. T...

DOMEK

Obraz
Home sweet home. W końcu jestem w domku. Jednak on jest najlepszy ever. Plazmafereza się zakończyła. T eraz etap powrotu do normalnego egzystowania oraz czas rekonwalescencji. Od jutra zacznę opisywać jak wyglądał cały zabieg tzn. 5 zabiegów gwoli ścisłości.    Dzisiaj pragnę podziękować lekarzom oraz personelowi szpitala specjalistycznego im. Ludwika Rydygiera w Krakowie za opiekę, profesjonalizm oraz bycie na każde zawołanie. A konsekwencją naszego rozstania był najważniejszy dla mnie podpis! Nie ukrywam, jak Panie pielęgniarki napisały mi ten tekst na koszulce to normalnie poczułam jakbym dostała kulo, bakterio i wiruso-odporną tarczę. Normalnie skrzydła urosły w moim ciele.  Niby drobiazg, a tak wiele znaczy. DZIĘKUJĘ!