WYWROTKOWY DZIEŃ!
Cały dzień można nazwać wywrotkowym. Najpierw straciłam równowagę przy ubieraniu, ale się nie przewróciłam. Później czas sprzątania. Ten moment traktuję jak rehabilitację. Nic tak nie poprawia kondycji jak ścieranie kurzy, odkurzanie czy wycieranie podłogi. Fantastycznie, że mopem parowym, więc kolana pozostają w spokoju. UFFFF!!! Niestety podczas tej pracy kilka wywrotek (tzn. 3-4) zaliczyłam. Na szczęście skończyło się małymi siniakami. Dzięki temu, że nie czuję nóg od kolan w dół, to nie czułam bólu. Chociaż tyle z tytułu choroby. <Ma szczęście, ta choroba oczywiście!> Następnie pora obiadu i kolacji. Dobrze, że nic nie niosłam. Gdybym się przewróciła z jedzeniem to moje skrupulatne sprzątanie zakończyłoby się fiaskiem ostatecznie. Znów trzeba by było sprzątać. A tak to się tylko przewróciłam. Te zawroty głowy i słabe nogi doprowadzają mnie do szału. ALE NIC SIĘ NIE STALO!